Relacje z kampanii BtB (SDK, 26.02.2013)

Tak sie złożyło, iż ostatnimi czasy  okoliczności zewnętrzne uniemożliwiają mi czynny udział w życiu klubowym. Bardzo nad tym ubolewam, brakuje mi cotygodniowego przestawiania figurek,  żartów Pandy i miłego spędzenia czasu wśród znajomych mordek.
Aby choć trochę zagłębić się w życie klubowo-SDKowe, postanowiłem zabawić się w krasnoludzkiego kronikarza i na bazie forumowych wpisów, uczestników obecnej kampanii zamierzam tworzyć zbiorcze raporty bitewne. Mam nadzieję, że na dłuższą metę pomysł wypali.
Tymczasem zapraszam do lektury pierwszej partii  relacji z dalekich rubieży Cathaju:
 
 
SKAVENBLIGHT, banda - Restless Dead:
 
No, fajnie dziś było Smile Zagrałam wreszcie z Panem Rybą - pierwszą osobą, która składa rozpiskę Beastmenów tak, że nie wzbudza niechęci przeciwnika Wink
Nasze spotkanie, choć krótkie i spokojne, było bardzo przyjemne i myślę, że żadna ze stron na nim nie straciła.
 
alt

Zagraliśmy Traces to Emprise za namową Telchara, w nadziei, że uzbieramy dość informacji, by dojść do scenariusza Lost Caravans, który mógłby nas doprowadzić do smoka i artefaktu (pewnie coś pomyliłam, ale o łańcuszek zdarzeń prowadzący do artefaktu chodziło).
 
alt
 
Nawet przyłożyliśmy się do przeszukiwania domków, choć po prawdzie trupy nie są do tego stworzone. Do Ld mają minusy z racji bycia trupami (nekromanta podwójnie, bo trzecia ręka trochę wieśniaków przeraża), a Siły poza nekrosiem nikt powyżej 3 nie posiada. No i szybkość taka, że trudno dobiec do domku. Trupki uzyskały tylko dwie przydatne informacje, co nie dało im absolutnie nic. Zwierzoludziom poszczęściło się nieco bardziej, bo choć po dobroci szło im różnie, to poprzez proceder żywienia się ludzkim mięsem uzyskali aż 7 punktów, dzięki czemu mogą wybierać kolejny scenariusz. Niestety, nic więcej nie udało nam się ugrać w kwestii głównego celu scenariusza - choć nie zaniedbaliśmy przesłuchiwania wieśniaków na rzecz walki.

alt
 
A walka? Jak to walka... strach na wróble jeden padł, ale po bitwie okazało się, że jeszcze nie pora, by szedł na złom. Trupy, jak można się spodziewać, dały sobie ładnie radę, no ale to banda rozwinięta, więc trudno, żeby sobie rady nie dała. Głównym atutem przy walce z beastmenami jest wzbudzanie strachu i to nam się bardzo sprawdziło. Dodatkowo udało się wyeliminować szefa, który ma przerzut routa.

alt
 
Mogłam nałapać więcej CP, ale miałam z tym pecha. 2 czy 3 razy walnął black lotus, ale nie zdjął z pola bitwy, tylko przewrócił, a dobił kolejny typek, więc nie udało się wytruć koziogłowych - poschodzili naturalnie. Wrócili jednak do zdrowia, szef został oślepiony na jedno oko, ale dla beastmena to chyba dobrze - większy respekt będzie wzbudzał Wink
U mnie strach przeżył, w eksploracji nic ciekawego, ale awanse są i nowy czar u nekromanty. Od teraz zombiaki, szkielety, wighty i co najlepsze - GG - awansują na wańki-wstańki dzięki reanimacji Very Happy

Pan Ryba chyba też nie jest stratny, bo wszystko przeżyło i mimo iż zostało na polu bitwy 2 bohaterów, to rzut w eksploracji miał najlepszy z możliwych - 12 Smile Miło było zagrać z nową osobą - przyznam, że coraz fajniejszy ten nowy narybek klubowy Wink (słowo "narybek" chyba jest w tym wypadku trafne!)

Tak więc dziękuję za fajną zabawę i do zobaczenia za tydzień!
 
 
Vercy, banda - Battle Monks of Cathay:
 
Mnisi sobie pofolgowali w tej bitwie, w dużej mierze dzięki szczęśliwym rzutom z mojej strony i niezbyt szczęśliwym rzutom Telcharowych Maruderów.
 
alt
 
Zaczęło się niepozornie, Horda Maruderów zblizała się do Szkarłatnej wieży i wszystko wskazywało na to, że nie uda się w porę ostrzec mieszkańców pogranicznego miasta.
Szczęśliwym trafem załoga wieży składała się ze świeżo zmienionego oddziału Niebiańskich Mnichów-Wojowników, przysłanych przez samego Cesarza do obrony pogranicza. Wokoło wiało grozą gdyż walka miała toczyć się pośród zamieci, stęchłe i wyschłe liście, wszechobecne na Kitajskim pograniczu, wypełniły powietrze i skutecznie przesłaniały widok.

alt
 
Szczęście nie sprzyjało Maruderom od początku. Jak zły omen już w pierwszej chwili jakiś wściekły wilk wyskoczył z krzaczków i próbował kąsać jakiegoś slaaneshowi winnego Gora.
Później było już tylko gorzej. Pośród zamieszania towarzyszącemu generalnemu szturmowi na wieżę, piromaniak wystrzelił swe śmiercionośne rakiety, kładąc jakiegoś marudera trupem i przewracając okolicznych Chaośników.

Następnie salwa z rusznic cesarskich żołnierzy położyła pełzający w ich stronę Pomiot Chaosu, maszkaron zachwiał się i padł. Szarża przybyszów z północy spadła na chłopów zebranych po okolicznych wioskach przez Emisariusza, którzy spełnili swój obywatelski obowiązek i bezbłędnie wykonali założenia taktyki "Ludzkiej Tarczy". Piromaniak zaś jak szalony wypuszczał jedna za druga rakiety kładąc jedną z nich na łopatki samego Wodza bandy z pustkowi.

alt
 
Nastąpił gwałtowny kontratak mnichów, bezlitośnie tłukących wrogów cesarza, wielu padło pod precyzyjnymi ciosami dłoni mnichów. Tymczasem posłaniec bezskutecznie starał się wydostać z matni, niestety wszędzie czyhały nań ogary Chaosu.

alt
 
Po grubszej chwili okazało się, że prawie wszyscy przeciwnicy zostali powaleni, lub uciekli w popłochu. Na dzielnych mnichów czekały liczne pochwały, a sam cesarz pozwolił im korzystać z usług odległego klasztoru-szpitala, którego pensjonariusze dochodzą do siebie nawet po najcięższych urazach.

Strat w ludziach nie zanotowano, a jeden z ogłuszonych mnichów wiele się nauczył dzięki poniesionej ranie.

alt
 
Z rozwojów niestety tylko Cesarscy Wojacy nauczyli się sprawniej skakać i wspinać się. Zarobek w złocie także był mierny, odkąd mamy tak wiele gęb do wykarmienia, natomiast zysk w CP był znaczny bo, aż 4 punkty (dwa za ostrzeżenie Bordertowna, jeden za utłuczenie szefa Maruderów, jeden za rozegranie scenariusza).

Ogólnie Wszystko idzie w dobrym kierunku, pora już zapolować na Artefakty Chaosu i zakopać to plugastwo głęboko pod ziemią, tam gdzie ich miejsce na wieki.
 
 
Kapitan Hak, banda - Merchant Caravan:
 
Kolejne spotkanie i kolejna epicka rozgrywka za mną... chociaż z uwagi na wpadkę mojej Karawany może należało by napisać "epic fail" Razz !

W skrócie: multiplayer z Krzychem i Staśkiem (ze względu na nieparzystą liczbę osób i tak nie mieliśmy innego wyboru), scenariusz: "Tainted Copse", czyli jeden z moich ulubionych (nawiedzony las, duża ilość zdarzeń losowych i inne urozmaicenia).
 
alt
 
Dla mnie rozgrywka zakończyła się dość szybko: kupiec przedobrzył, tak bardzo się spieszył do wyjazdu z lasu i zwycięstwa, że aż wyjechał przypadkiem za stół (mam szczęście do tabelki "Out of control!"). Zostały resztki i niedobitki, które wprawdzie postały parę tur, zanim przestraszone pognały za szybko oddalającym się wozem, ale niewiele po prawdzie zdziałały.

alt
 
Pod tym względem trochę szkoda, że tak się rozgrywka z mojej strony potoczyła... liczyłem na konkretną nawalankę, ale może i dobrze, że do niej nie doszło, bo dzięki temu zakończyłem grę, mimo iż formalnie przegrałem, bez żadnych strat, za to z astronomicznymi zarobkami, o których zaraz.

Przebieg rozgrywki był wielce emocjonujący i urozmaicony... poruszające się drzewa, burza, pożary, stara wiedźma i hordy nurglingów (a na deser błogosławieństwa Papy Nurgla!). Było wszystko, co najlepsze, niestety z wyjątkiem jakiegoś większego mordobicia.

alt
 
Wygrał Stasiek (gratulacje!) i jego skaveni, ale zarówno Krzych, jak i ja nie wyszliśmy na tej bitwie źle... wręcz przeciwnie!

Krzych nie stracił żadnego z zielonoskórych, za to zarobił stosunkowo sporo i - co ważniejsze - jeszcze w trakcie bitwy uzdrowił u Wiedźmy jednego ze swoich orków, przeklął jednego ze skavenów, a poza tym uzyskał dla dwóch orczych bohaterów mutacje (Krew Demona u warbossa i mutację Papy Nurgla do dowolnego wyboru u jednego z Big'Unów).

W moim przypadku jeden z Rycerzy - Strażników (swoją drogą oszalały twardziel) został pobłogosławiony przez Papę Nurgla, dzięki czemu mogę sobie wybrać mutację dla niego. Coś czuję, że w kombinacji z jego dotychczasowymi awansami gość będzie maszynką do zabijania!

Ale najlepsze na deser: po bitwie zarobiłem łącznie 100 zk, a ponadto - korzystając z umiejętności kupca - sprzedałem zmagazynowany, zakupiony bitwę wcześniej od orków Tome of Magic... za 300 zk! Jednym słowem, mam obecnie do wydania 400 zk - mój osobisty rekord w zarobkach! Szaleństwo się zaczyna!
 
 

Szukaj

Ogłoszenia

Spotkania klubowe:

 

Wtorki, od godz. 19:00.

Soboty, od godz. 9:00.

Niedziele, od godz. 11:00.

 

(prosimy o upewnienie się, czy zajęcia w danym terminie nie zostały odwołane)

  

Pokazy i nauka gry:

 

[aktualnie brak zaplanowanych]

 

Warsztaty makietowe:

 

[aktualnie brak zaplanowanych]

 

***

Tu się spotykamy:

 

Staromiejski Dom Kultury w Warszawie,

Sala "Klubowa", I. piętro.

 

***

KLUBOWY KALENDARZ!

Pinterest!

Pinterest

DT na Facebooku

Kto online

Naszą witrynę przegląda teraz 51 gości 

Logowanie