Relacja z dziewiątej bitwy kampanii noworocznej w SDKu (13.03.2012)[Dwalthrim]

Tym razem ponownie przyszło mi grać multipla. Za przeciwników miałem Telchara i jego dobrze mi już znane Siostry Sigmara oraz Nahara z inną, bardziej rozwinięta niż ostatnio rozpiską Piratów. Rozgrywany scenariusz to "Krzyk Banshee", czyli zjawa pilnująca skarbu w domku na środku stołu.
Przed bitwą dokupiłem jednego marksmana oraz znalazłem garłacz, który czym prędzej nabyłem. Rozdysponowałem także część sprzętów znalezionych pośród ruin Starej Karczmy, ze scenariusza rozgrywanego tydzień wcześniej. Kapitan zakupił jeszcze pistolet pojedynkowy na własny użytek. Tak wyposażony ruszyłem wesołą piętnastką brodaczy na spotkanie przeznaczenia.
Zapowiadał się scenariusz pt. siła złego na jednego + banshee, więc mogło być całkiem ciekawie.
 
Kapłan wzniósł do góry swoje ręce, a jego krzyk przypominał grzmot burzy i wycie wilka w jednym. Po chwili Otho począł bić pianę z ust. Następnie jął wymachiwać swą halabarda jak opętany i szalonym wzrokiem wypatrywać przeciwnika. Towarzysze schodzili mu z drogi, z szacunkiem odnosząc się do wojownika obdarzonego łaską Pana Bitew...
 
W pierwszych trzech turach wymienialiśmy trzystronne uprzejmości strzeleckie i poza znokautowanymi modelami, oraz zdjęciem jednej z trzech ran Otho Wisberga nic więcej właściwie się nie stało. 
 
Niebawem Piraci poczęli niebezpiecznie się zbliżać. Franz-Josef wygarnął więc w nich z garłacza, ale poza wywróceniem jednego zbója i wyeliminowaniem kolejnego za dużo już nie zdziałał. Ledwie zdążył ochłonąć, gdy zaszarżował na niego naharowy ogr, wypłacając dwuręcznym toporem trzy ataki z siłą sześć. Jako, że stary pryk jest weteranem niejednej potyczki tylko został ogłuszony! W turze Ulrykowców przeszedłem do kontr-szarży, atakując ogra Othem z halabardą będącego w swoim szale, oraz dwoma pozostałymi bohaterami odpornymi na strach czyli championem Kurtem oraz młodym Hansem. Pomoc tych dwóch okazała się prawie niepotrzebna. Otho Wisberg z czterech ataków trafił trzy, do tego wypadł krytyk na zranienie i w pierwszej turze ogór leżał rozłożony na plecach. Widząc swoją szanse ubicia wreszcie jakiegoś przeciwnika, Hans Bastard spuścił na ogra swój miecz oraz młot i tym samym zakończył żywot ogra. Pierwszy raz udało mi się tym samym zdjąć tak duży model w pierwszej turze walki! mina przeciwnika bezcenna!
 
Tymczasem Piraci Nahara wpadli do domku, sklepali co nieco banshee, tracąc przy tym jeden model. Zjawa nie z tego świata uciekła w sam środek moich ludzi. Wydarła się na kapłana,  stary klecha złapał się za serducho, zrobił się bledszy od swojej brody i padł trupem.
Otho, tocząc pianę z ust i rycząc ze wściekłości, zaszarżował wyjca i wypłacił jej swoje razy halabardą, odsyłając z powrotem do domku, do którego w międzyczasie poczęły się ładować telcharowe siostry. Po chwili zza domku Middenheimerów dobiegł kobiecy krzyk ciężkiego przerażenia - banshee dorwała i jedną ze służek Sigmara.
 
Piraci oddali do mnie salwę ze wszystkiego co się dało. Wywrócili mi jednego wojownika i chyba jeszcze jednego posłali do Morra. W odwecie zaszarżowałem kim się dało. Kapitan swoją szarżę spalił, reszta doszła. Greta trochę nie dawała rady, dopóki w sukurs nie przyszedł jej Kurt z Othem. Wolfgang Todbringer w drugim podejściu zaszarzował pirackiego kapitana. Zgrzytnął tylko zębami gdyż pancerz uchronił dowódcę piratów od przyjęcia rany. Po chwili tamten ładnym zwodem usiłował chlasnąć swoją szablą kapitana Middenheimerów., jednakże Wolfowi udało się ten cios sparować. Równolegle Kurt oraz woje z Werwolfu zgładzili trzech piratów.
Po chwili rozległy się bosmańskie gwizdki wzywające do odwrotu i Piraci wzięli nogi za pas.
Po drugiej stronie domku sigmarytkom udało się załatwić na amen banshee.
 
Rozdzieliłem bandę na dwie grupy i wypadłem z dwóch stron domku. Gruchnąłem z nowego blundera w siostry stojące niemal tak równo jak na chórze w ich świątyni na skale. Jedna z sióstr przywitała się z Morrem, dwóm kolejnym nic wielkiego się nie stalo, a ostatnia dźwigająca z koleżanką kuferek wywróciła się. Dziewoje spod znaku Młotodzierżcy szybko przeszły do kontrnatarcia, blokując mi najszybsze modele mogące ścigać siostry wynoszące skarb.  Po tej szarży zginął wilk, a Hans Bastard został ogłuszony ciosem sigmaryckiego młota. Otho z blundrbusiarzami gonił uciekające ze skrzynią siostry i miał je już prawie na wyciągniecie halabardy.
Gretcie udało sie w końcu dopaść znienawidzoną wieszczkę Rossalię, nad którą niestety czuwał Młotodzierżca. Ataki Grety nie wyrządziły Łysej sigmarytce zbytniej szkody, za to ona dzięki łasce swojego boga, przerzutom ze swojej zdolności i króliczej łapki, w końcu ulrykańską młódkę pokonała. Obok Kurt Grosbad wysłał w objęcia Morra kolejną z sióstr. Te zaraz potem dały drapaka.
 
Sekwencja po bitwie: Wojownik z Werwolfu przeżył, natomiast kapłan powrócił bezpowrotnie na łono Ulryka :(.
Kapitan Wolfgang Todbringer - za dzielne machanie mieczem dorobił się skilla "expert swodsman",  Otho Wisberg - skill, dostał oczywiście Frenzy, skoro w bandzie nie ma juz kapłana.
Kurt Grosbad - skill: Leap.
Greta Ulricsdotir - skill: Mighty Blow, tym samym cała piątka bohaterów ma juz siłę 4!
Hans Bastard + 1 LD.
W skrzyni jak się okazało jak zwykle nie było zadnych fantów tylko marnych 14 zk czy coś w ten deseń.
 
Zwycięstwo trochę mnei zaskoczyło, spodziewałem się raczej krwawej łaźni i konkretnej "kanapki" ze strony chłopaków. Z ciekawych rezultatów po bitwie Piraci wcielili do załogi jedną z poległych Sigmarytek, a Middeneheimerzy wzięli do niewoli kolejnego pirata!
Był to pierwszy multiple w tej kampanii jaki udało mi się wygrać i jak to trafnie podsumował Telchar, moja banda osiągnęła juz niezły pułap hardcoru ;).
 
Po zwycięskiej bitwie najemnikom z Middenheim dopisywały humory. Kapitan zarządził otwarcie niedawno zdobytej beczułki przedniego krasnoludzkiego piwa. Opijano zwycięstwo nad sigmarytkami oraz wznoszono toasty na cześć Kapłana Hainricha, który za najwyższą cenę pomógł swym ziomkom wyjśc z dołka i wspiąć sie na sam szczyt. Teraz o "Posłańcach Ulryka" było głośno w całym Mieście Potepionych. Przepijano także do młodego Hansa, który w końcu się przełamał i zgładził pierwszego przeciwnika i to do tego ogra! Jakby tych sukcesów było mało, Wisberga po bitwie nie opuścił zesłany przez Ulryka szał. Towarzysze widząc jego nieobecne i zaczepne spojrzenie, woleli go nie prowokować, a jeden z drugim poczęli już go nazywac Othem Szalonym. Wolfgang Todbringer, gładził swoja brodę i delektując sie zwycięstwem oraz przednim trunkiem rozważał kolejne wydatki mogące przynieśc chwałę jemu, jego ludziom, a także Ulrykowi...
 
Po opłaceniu Halflinga zostanie mi jakieś 70 zk, może z małym haczykiem. Zamierzam wynająć kolejnego najemnika i nabyć jeszcze jednego henchmana. Tym samym utrzymam liczbę bandy oscylującą w okolicach piętnastu modeli, a raiting bandy przekroczy już dwieście!

Szukaj

Ogłoszenia

Spotkania klubowe:

 

Wtorki, od godz. 19:00.

Soboty, od godz. 9:00.

Niedziele, od godz. 11:00.

 

(prosimy o upewnienie się, czy zajęcia w danym terminie nie zostały odwołane)

  

Pokazy i nauka gry:

 

[aktualnie brak zaplanowanych]

 

Warsztaty makietowe:

 

[aktualnie brak zaplanowanych]

 

***

Tu się spotykamy:

 

Staromiejski Dom Kultury w Warszawie,

Sala "Klubowa", I. piętro.

 

***

KLUBOWY KALENDARZ!

Pinterest!

Pinterest

DT na Facebooku

Kto online

Naszą witrynę przegląda teraz 73 gości 

Logowanie