Kampania BTB - relacja z trzeciej bitwy (26.11.2013)
Obecni gracze i rozgrywane scenariusze:
- Skavenblight (Ogre Maneaters) vs Telchar (Marauders of Chaos) - Tainted Copse
- Necroduckey (Orcs & Goblins) vs Fantastory (Undead) - Traces to Emprise
- Kapitan Hak (Dwarf Treasure Hunters) vs Staś (Black Dwarfs) - Horrors of the Underground
- Pan Ryba (Beastmen Raiders) vs Bartek (Beastmen Raiders) vs Catachanfrog (Witch Hunters) - Wyrdstone Hunt
Było dziś wesoło, chociaż u nas na stole raczej spokojnie. Grałam z Telcharem "Tainted copse" czyli nasze ulubione, pełne mroku i Chaosu laski (niestety nie nagie laski ani nie miejscowość z ośrodkiem dla niewidomych, tylko tereny zalesione). Obie bandy były nastawione raczej pokojowo, więc na stole wiało nudą. Ani razu nie wyszły rh, pogoda niby brzydka - blizzard, ale niewiele nam to robiło. Lasy trochę wędrowały, ale też nie było widowiskowego przeniesienia na drugi koniec stołu. O jakąś 1/3 stołu ogry przeniosło, ale nie więcej. Raz na moment rozdzieliło bandę i byłoby niewesoło, ale las wszedł na szefa i młodzika, więc Telchar stracił możliwość szarży. Kupcy raczej parli na przejście na drugą stronę stołu - warunek zwycięstwa - niż walkę. Postrzelaliśmy się symbolicznie - magik walnął mojego halfgrowna, ale ten miał dwie rany, więc nic się nie stało. Hunter strzelił z nowo nabytej harpoon crossbow w magika, którego przewrócił. Potem ogry dobiegły do końca drogi i tylko tak wygrały bitwę. Nikt nie zszedł, nikogo nic nie bolało. Nuda. Ale taka pozytywna. W eksploracji ogry znalazły konia i zamiast go zeżreć, jak Wielki Trawiciel przykazał, opyliły go swoim niedawnym wrogom. Biznes to biznes.
Moje ogry postępowały zgodnie z wróżbą z ciasteczek, które Wacław przyniósł do klubu (świetny pomysł! poza tym, że wróżby były trafne, same ciasteczka były pyszne). Nasza wróżba brzmiała: "Nie przewiduję w swoich planach zbędnych ruchów i ani jednego kroku w desperacji". Tak właśnie dziś było. Wszystko dla Cesarza. Ani jednego zbędnego ruchu. Ani jednego głupiego kroku. Spokój, opanowanie, jak cholerny nenufar na tafli jeziora.Dzięki temu jest szef z WS5 i młodzik z T5 (tak! mam dwa kolejne awanse!). I bardzo ładny zarobek, który znów pójdzie na ekwipunek, ew. jednego najemnika. Zdaje się, że Telchar też jest zadowolony.
Na innych stołach działo się więcej.
Poprzednia bitwa (ze mną) uczyniła z szefa beastmenów Wacława chaos spawna. Teraz banda Wacława stała się naprawdę mocna - z racji, że skończyliśmy wcześniej, oglądałam bitwę, którą wygrał i monitorowałam rozwoje oraz eksplorację i powiem tak - mimo, że bez minotaura - bójcie się!Nikt zresztą nie ma już minotaura. [*] dla bartkowego biedaka, ubitego przez Wacława i Kubę.
Resztę niech może opowiedzą sami uczestnicy pozostałych bitew.
Ja jestem zadowolona, ogry idą w dobrym kierunku. Wreszcie mam bandę, gdzie nie waham się przedkładać ekwipunku nad liczebność. Zdaję sobie sprawę, że dotychczasowe bitwy były tak poprowadzone, że miałam szczęście, stosując się do tej zasady. I że ew. śmierć typa z harpoon crossbow czy jeszcze droższym sprzętem będzie bardzo boleć, ale... to tylko gra. I tego się trzymajmy.
Do zobaczenia za tydzień.
Skavenblight
Mimo napadu Vogonów w pierwszej turze, musze zaliczyć tę gre do bardzo udanych. Jak zwykle gra z Tomkiem była przyjemna i miła, choć obaj dostrzegliśmy w scenariuszy małą wade którą warto by obgadać.
Tomek miał mega pecha i dostał wciry od fauny (przepraszam za te rzuty) ale mimo to wygrał. Ja jak zwykle straciłem jeden model pernamentnie ale naszczęście był to informer czyli tylko 15 gc a nie 100 jak poprzednio.Eksploracja udana, awanse też więc nie ma co płakać.
Staś
W wiosce Empise również było bardzo przyjemnie.
Za specjalnie nie lichełem na pokonanie orków, więc skupiliśmy się na przesłuchiwaniu mieszkańców. Standardowa taktyka, dobry dreg i zły zombie.
Orki wykazały się większą finezją i skończyło się na wesołej imprezie na środku. Wszystko wyglądało, gdy przyszła pora pozbierać swoje pogruchotane kości, mieliśmy już 12 zebranych poszlak.
Doczytaliśmy że z wioski nie ma volontary rout, a wampir uznał że walczymy do końca.
Tradycję walki do końca kontynuował też necromanta, wiadomo śmierć to dopiero początek.
Na placu boju został już tylko samotny dreg, który niestety wytrzymał napięcia i uciekł w niesławie.Trzy stracone figurki, oko, jedna kość eksploracji na otarcie łez.
Fantastory
I lepiej je dregu otrzyj zanim wróci wamp i ci za ucieczkę wpie...
Bitwa była przednia - scenariusz wyrdstone hunt w obsadzie 2xzwierzaki i WH. Grało się bardzo fajnie (mimo, że zacząłem zbyt defensywnie co odbiło się na zbieraniu i późniejszej walce). Highlightami tej bitwy są: finałowe i permanentne ubicie Bartkowi minotaura,
dowódca Wacława zamieniony w spawna,
zdawanie wszystkich routów przez obie warbandy beastmenów (WH z kolei zroutowali mimo, że po śmierci kapitana miałem jeszcze flagellanta LD10) i to, że 3 osoby rzucały co turę (x 7 chyba) na random happenings i ani razu nie wypadło 1.Po bitwie moje straty wynosiły 2 psy ale eksploracja wynagrodziła mi to darmowym flagellantem. Wszyscy awansowali poza kapitanem, który na serious injuries stracił swój wspaniały sprzęt (żenujące). Kasa wypadła całkiem nieźle ale nie aż tak jak u Wacława, który zebrał tyle wyrdstone'a, że gdyby zebrać to do kupy wyszłaby chyba druga Mordheimowa kometa.
Dzięki za grę chłopaki do następnego!Catachanfrog
Bartek, sory pomyliłem się a propos tego awansu beastmenów jak wyrzuciłeś siłę a masz maks to dostajesz +1A a nie T (Zresztą już pewnie sprawdziłeś).
Jakoś nie było okazji wcześniej coś naskrobać.
Bitewka mego ulubionego rodzaju - z nagłym zwrotem akcji i małą zaskoczką na koniec. Nieumarli ostro cisnęli lokalną ludność i chyba już w drugim ruchu mieli nagromadzonych poszlak dosłownie w opór. U Orków było trochę inaczej - jako że mieszkańcy nie garnęli się do rozmowy potrzebny był alternatywny plan. Boss uznał, że tortury i inne przyjemnostki mogą poczekać i trzeba się zabrać za robotę. I to po orkijsku! Powoli Obie strony zmierzały w stronę centrum planszy. Trupki się intensywnie skradały i kryły za skałami - każdy powoli wychodził na wyznaczoną pozycję. A Orki leciały grupą na pałę.
Potem wiadomo jak poszło- szarże, kontrszarże i i dużo rzucania kostkami. Bitwa skończyłaby się naprawdę przyjemnym zwycięstwem nieumarłych - 12 poszlak, nieduże straty i wampir tryumfalnie stojący nad pobitym Bossem orków - leżącym w śniegu z włócznią wbitą w d***. Serio, moje orki mają jakąś wrodzoną wrażliwość na ataki włócznią, sziszkebab na sziszkebabie, normalnie.
Ukontentowany łupami i bitwą wampir chciał już się wycofać, wszak po co ryzykować utratę cennych poszlak? Niestety, okazało się, że wieśniacy nie pozwalają nikomu uciec z wioski aż każdy z nich nie zostanie solidnie przesłuchany i potorturowany - toteż wąpierz musiał zostać trochę dłużej.
Orkowie, przerażeni tym, co wampir robi swoim ofiarom przy użyciu włóczni, się zabrali wreszcie do roboty. Po paru ruchach tłuczenia łbów banda nieumarłych została zredukowana do jednego drega. Dreg ów, będąc mądrym sługą, uznał, że pora się ulotnić.Bitwa zakończyła się dla orków prawie że bez strat. Dwaj ranni Henchmeni przeżyli, tylko z bossem było trochę ciężej - multiple injuries w liczbie szt. 2. Wypadło "hand injury" i... "get out on the ring". Z umiarkowanym entuzjazmem Boss stanął do walki z wojownikiem chaosu (w którego wcielił się Roman), licząc na niewiele więcej niż solidny oklep i utratę nachomikowanego sprzętu. Rzuciliśmy kto pierwszy - szczęśliwie padło na Bossa. Pierwsza runda - Boss szczęśliwie zrobił chaośnikowi stunned, po czym desperacko próbował woja dobić. Po sesji daremnego obijania cholernej konserwy Boss się tylko zmachał, a wojownik już był na nogach i zbierał się do krwawej zemsty. Dopiero na sam koniec Boss wbił chaośnikowi miecz w słabiznę i zaciukał drania! Po czym Zmączony wojowaniem ork zawinął manele i dołączył do swych chłopakuf.
Potem eksploracja - w ramach wycieczki krajoznawczej orkowie spotkali pokojowo nastawionego smoczego mnicha. A Wieczorem na kolację zupa "sekret mnicha", na pikantnie.
Suma summarum, dobra bitewka - dobre łupy, +3 CP i sporo expa. Trochę szkoda tego -1 do WS, ale bywa.
Necroduckey
Jakby co to jestem otwarty na mały rewanżyk.
Trzecią bitwę w kampanii rozegrałem ze Stasiem, przeciwko jego Krasnoludom Chaosu. Scenariusz iście krasnoludzki (- podziemia, kopalnia, jednym słowem: „Horrors of the Underground” :).
Bitwa miała dość prosty przebieg – rzekłbym wręcz, że najprostszy z moich dotychczasowych doświadczeń z tym scenariuszem.
Strzelająca część mojej ekipy stanęła w poprzek korytarza i przez dobrych kilka rund szyła z kusz do nadciągających chaotycznych „pobratymców”. Zaowocowało to jednym trupem i kilkoma przewróconymi modelami, a ponadto opóźnieniem marszu brodaczy spod szyldu Hashuta.
W tym samym czasie pozostała, większa część ekipy, badała okoliczne korytarze, ale poza ślepymi zaułkami, pająkami i szczurami, a także kilkoma beczkami z prochem, nie znalazła nic interesującego. Wspomniani wyżej „mieszkańcy” kopalni zdołali nieco namieszać – od ich ataków padł jeden z krótkobrodych oraz zabójca trolli z dwuręcznym toporem (który, jak się później okazało, przeżył w dość oszpeconej, budzącej strach, formie :)!).
Gdy już udało mi się uporać z niebezpiecznymi szkodnikami i okazało się, że niestety wszystkie korytarze są ślepo zakończone, nie ma w nich ani Wyrma, ani jego jaj, ani też niczego innego ciekawego, zgarnąłem chociaż ze sobą leżące beczki. Następnie ruszyłem na spotkanie Krasnoludów Chaosu, ale te zarządziły taktyczny odwrót od razu po tym, gdy mój krasnoludzki szlachcic jednym strzałem trafił dwóch przeciwników (z czego jeden OOA).
Krótko podsumowując: trzecie zwycięstwo w kampanii - dobra passa krasnoludów trwa.
Również eksploracja przyniosła bardzo dobre efekty - nikt nie zginął, a zarobek wysoki. Poza tym znalazłem sporo przedmiotów, które zamierzam sprzedać z zyskiem za pomocą Katajskiego Kupca. Oj, będą konkretne zakupy dla moich brodaczy!
Kapitan Hak