Kampania BTB - relacja z szóstej bitwy (17.12.2013)
Obecni gracze i rozgrywane scenariusze:
- Warboss Krzychu (Battle Monks of Cathay) vs Necroduckey (Orcs & Goblins) - Horrors of the Underground
- Skavenblight (Ogre Maneaters) vs Vercy (Merchant Caravan) - Tainted Copse
- Telchar (Merchant Caravan) vs Kapitan Hak (Dwarf Treasure Hunters) - Last Orders
- Klefi (Middenheimers) vs Andrzej (Carnival of Chaos) vs Kadzik (Marienburgers) - Enemy of my Enemy
- Catachanfrog (Witch Hunters) vs Bartek (Beastmen Raiders) - Traces to Emprise
To była moja najgorsza gra, po niej straciłem 3 Heavy armory 2 handguny i duble handed weapon 2 swordy jednego chaos dwarfa i jednego informera
Czyli jakieś 175 punktów w plecy a w eksploracji jeden shard, dobrze że dostałem dużo awansów 6 w tym 3 skille. Ale i tak było ciężko.
Brak VR to czasem zabójstwo kiedy twój przeciwnik ma szczęście i dwa razy wyższy rating.
Staś
Dla mnie to niepojęte, jak można mieć takiego pecha. Szczerze współczuję.
U nas odbyła się wesolutka bitwa pod hasłem "Wszystko dobre, co się dobrze kończy". Zagraliśmy z Vercym Tainted Copse w zimowej pięknej scenerii z zaledwie czterema lasami i sporą ilością bagien (ale te pozostały bez wpływu na naszą rozgrywkę). Deszcz padał gęsto, na szczęście wszystkie ogniomioty i posiadacze broni czarnoprochowych mieli płaszcze przeciwdeszczowe. Słowem - na stole kwiecień plecień, tu śnieg, tam pora monsunowa.
Uznałam z miejsca, że nie ma co dążyć do walki na siłę (ogrów było 6 na 13 merchantów) i postanowiłam po prostu sukcesywnie przebijać się na drugą stronę. Brzegiem, bo na środku stały bagna, które pod wpływem powodzi zlały się w jedno. Ogry mają niską inicjatywę, dlatego raczej nie kwapią się do pływania. Lasy trochę zmieniały pozycje - w którymś momencie wciągnęły mi centaura, by następnie przerzucić go na drugi koniec stołu, na pastwę dwóch rycerzy. To starcie było jedyną walką wręcz w tej bitwie i oczywiście skończyło się zejściem ze stołu dla koniowatego, ale to akurat dziwnym nie jest. Może, gdyby sobie golnął... ale niestety chyba zgubił flaszkę podczas teleportacji.
Vercy ustawił na środku ekipę czarodziejów w liczbie trzech, którzy pruli mi do ogrów. Powiem szczerze, byli w tym nieźli. Nie, nie zdjęli ogra, ale wszystkim prócz szefa zostało po 1W (nie rzuciłam ani jednego save'a! do kitu te zbroje). Od samych tylko czarodziejów, bo kusznicy chyba nic nie zdziałali. Rakietki piromaniaka też latały sobie leniwie i nie robiły nikomu nic. Ale czarodzieje byli mocni i zacni. Tak zacni, że próbowałam całą bitwę ich ustrzelić. W którymś momencie niemożliwe stało się możliwe i młodzik z armatką wyrzucił 6 na trafienie. Trafił centralnie w środkowego czarodzieja i w związku z tym oberwało dwóch pozostałych. Środkowy jedynie upadł, natomiast warlock i elf mag zeszli.
Z wędrówką lasów był tylko jeden mocniejszy incydent - las wszedł w wózek (w Rosji to nie wózek wjeżdża w las - to las wjeżdża w wózek!). Vercy rzucił kilka jedynek, było chwilę niebezpiecznie, ale... jakimś cudem wózek wyjechał z lasu cały i zdrowy.
Dwa random happeningi wypadły: pierwszy to znany mi z poprzedniej bitwy "Screaming trees". Pech chciał, że padło na las w pobliżu jadącego wózka merchantów. Pech chciał, że Siłą 1 wyrzuciłam na 4 modelach 3x6. Toteż jeden ustał, drugi zszedł (piromaniak), trzeci spadł z wozu, a czwarty - woźnica - padł nieprzytomny i wózek zaliczył out of control; na szczęście niegroźny.
Drugi to dziki, które pojawiły się, jak to na las przystało, ale nie zdążyły nawet ruszyć do szarży. Ogry dobiegły do drogi po drugiej stronie lasu i tym samym bitwa się skończyła. Ale emocje nie.
Pan centraur przeżył, nie wiem, stety czy niestety. U Vercy'ego przeżyli wszyscy prócz elfa maga (taktaktaktaktak!). Nastała niewinna, zdawałoby się, eksploracja... moja była niewinna istotnie. Znalazłam konia z przyległościami. Natomiast Vercy rzucił 2x4 i zaczął przerzucać pozostałe kostki, by osiągnąć jak najwięcej czwórek. Tylko, że to BtB... 4x4, które w końcu wypadły, oznaczały przejazd maruderów po bandzie. Wszyscy rzucali na serious injury. Ale Vercy miał więcej szczęścia niż rozumu. Bo wszyscy przeżyli, ktoś tam dostał nawet +1xp, były jakieś rany, ale w obliczu ogromu sprzętu i pieniędzy, jaki ich za przeżycie tego czekał, było to niczym. Szacun dla Vercy'ego, że nie dostał zawału przy rzutach.
Działo się dużo. Choć pod względem CP to bitwa wypadła dla mnie tak samo, jak gdybym przegrała, to najważniejsze - bawiłam się świetnie i było bardzo miło zagrać z kupcami. Szkoda, że kolejna bitwa dopiero w 2014, no ale oczekiwanie sprawi, że będzie jeszcze lepsza. Miałam sporo awansów z powodu underdogów, więc banda jednak się rozwija.
Skavenblight
Elf poszedł do piachu, i tak nie sprawiał się dotąd najlepiej. Natalia opisała większość, zatem uszczególnię tylko wyniki eksplorki.
Merchant -1M
Apprentice +1 exp
jeden rycerz missuje jedną grę
Magician -1 WSHenchmenom nic sie nie stało.
Zysk - 145 gc w gotówce oraz:
axe, mace, 2xdagger, raincoat, 3xbow, 2xspear, 2xhelmet, 5xwinter furs, 2xwarhorsełączne zyski ok. 300 gc
Zatem opłaca się czasem nadziać na batalion maruderów!
Vercy
Moja gra była jedną z najkrótszych w mordheimowej karierze - Bitka w karczmie z krasnoludami. Moja banda bez rozwojów kontra dopakowane krasnale Haka. To nie mogło się dobrze skończyć, szczególnie że kraśki to jeden z najgorszych przeciwników w tym scenariuszu. Także po dostaniu trzech gongów opuściłem "przytulny" lokal. Na szczęście załapałem się na underdogi, więc trochę rozwojów będzie. Mój szef tylko od tej pory z jednej strony nerwowy (-1I) z drugiej nieustraszony (odporny na strach) - paradoks.
Co śmieszniejsze na 5 gier które rozegrałem w tej kampanii, 3 odbywały się pod dachem/w tunelach. Kiedy ja wykorzystam moje konie?
Potwierdziły się też moje obawy że ten scenariusz słabo nadaje się do 1v1. Tam jednak musi być conajmniej trzech graczy bo inaczej robi się strasznie schematycznie.
Telchar
Tym razem orkowie starli się z kitajcami Warbossa Krzycha.
Bitewkę stoczyliśmy w kopalni z orkami w charakterze obrońców. Nie powiem, mroczne tunele pełne zielonoskórych to klasyk. Niestety, na filmach wygląda to trochę lepiej, u nas 16 (w tym najemnik) orków się ledwo pomieściło.
Po rozstawieniu warband bitka rozpoczęła się na dobre. Kitajcy wkroczyli w zwartej formacji do kopalni i od razu zostali przywitani deszczem ognistych strzał (wyjątkowo wręcz nieskutecznych). Natychmiast odpowiedzieli własnym ogniem z handgunów i łuków (jedynie minimalnie skuteczniejszym)
i... pat. Dwie warbandy ostrzeliwały z odległości ok. pięciu cali, zupełnie nieskore do ataku. Z jednej strony moi orkowie nie byli zachwyceni perspektywą walki w takiej ciasnocie (troszkę to Termopilami pachniało) a i Kitajcy pewnie nie chcieli się pakować w luźniejsze rozgałęzienie wypchane orkami po brzegi.Cóż, orkowie czasu nie marnowali i zwiedzali sobie podziemia. Zaowocowało to zatrzęsieniem beczek prochu, dżądrem wyrma i dwoma atakami morderczych szczurów
to be continued... W pracy siedzę.
Wracając do rzeczy... Strzelcy obu warband próbowali bezskutecznie się wystrzelać przy wejściu do kopalni a eksces orkijsckiej siły roboczej wesoło latał po tunelach. Najwększym zagrożeniem w podziemiach okazały się być zdradzieckie, mordercze i złodziejskie szczury. Ofiarą gryzoni padł jeden nob i jeden ork, nie wspominając o tym, że o włos wykończyły mi... bossa.
Serio, tyle save'ow i bajerów (armor, parry, re-roll, T4, lucky charm) a szczur i tak bossowi wlepił stunned! Jako, że tura szczurów wypadała przed moim recovery, to boss zszedłby z automatu gdyby nie blackblood (pamiątka po pewnym wojowniku chaosu) szczęśliwie szczur dostał wounda i sam też został ogłuszony. Hmm, po refleksji szczurek powinien był mieć all alone chyba, ale co tam.Po eliminacji gryzoni i jednym fatalnym w skutkach animosity (jeden ork łucznik ubił drugiego - pierwszy raz w kampanii) trzeba było kończyć. Krzychu zaszarżował dzielnie i nareszcie wywiązała się walka wręcz. Kitajcy dzielnie walczyli, lecz orkowie okazali się być wymagającym przeciwnikiem - w kulminacyjnej fazie walki boss zaszarżował emisariusza i dwóch henchmenów blokując swoim majestatem cały tunel od strony orków i odcinając się od wsparcia, eh, duże te orki) Sieczka Kitajców z bossem była całkiem intensywna, lecz poniósłszy spore straty mnisi powalili wielkiego orka i tak się bitwa zakończyła.
Suma summarum, dla orków nie była to zła bitewka:
3 beczki prochu, w/w dządro smocze, lucky charm, "not so shiny" axe (55 z eksploracji), oraz 3 wyrdstone'yBoss dostał na injuries "horrible scars" (myślałem, że na zawał padnę przy rzucie - tyle tego pokemona hodowałem), a z awansów +1Ws i skill'a. Muszę przyznać, że się nieźle sprawił - łącznie ze szczurkami ubił chyba 5 modeli (strike to injure jest naprawdę niezłe) + bonus za jajko, przeżywajka i się nazbierało.
Nob został obrabowany, zapewne przez szczura - nikogo innego okolicy nie było. Poszło do grobu z to trzech henchmenów -ork, goblin i łucznik. Tak jakoś wypadło po równo.
Na koniec zaś, szaman jajko obwąchał, obstukał, wysiedział i się mały wyrm wykluł! Wazzap (tak, tak właśnie nazwałem szamana) ma teraz najlepsiejszego przyjaciela na zawsze.
Dziękuję Warbossowi Krzychowi za bitwę! Przyznam, że nie pamiętam jak potoczyły się losy eksploracyjno/przeżywajkowe po stronie Kitajców. Hmmm, mgliście wspominam, że na którymś etapie było o niemożności parowania hita na 6 - teraz sprawdziłem i faktycznie. Na przyszłość proszę tylko o mówienie do mnie drukowanymi literami kiedy już wpadnę w swoje mordheimowe frenzy.
A! CP mam 12, rating muszę jeszcze przeliczyć.
Necroduckey
Od początku kampanii czekałem na okazję do porządnej bitki w karczmie, w której - jak wiadomo - krasnoludy się specjalizują. Przeciwnikiem po drugiej stronie kufla byli kupcy Telchara, którzy jednakże dość szybko ulegli pięściom moich brodaczy... i na tym w zasadzie bitwa się zakończyła.
Jak napisał Telchar, scenariusz "Last Orders" faktycznie nie za bardzo nadaje się do potyczek 1 vs 1. Innymi słowy, zagrać można, ale prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero w rozgrywkach wieloosobowych na 3, czy 4 graczy.
Mimo wszystko bitwa była kolejnym ważnym (a przy tym zwycięskim) krokiem w podróży moich krasnoludów przez ziemie dalekiego wschodu Starego Świata... a do karczmy jeszcze wrócimy!
Kapitan Hak