Kampania BTB - relacja z piątej bitwy (10.12.2013)
Obecni gracze i rozgrywane scenariusze:
- Vercy (Merchant Caravan) vs Telchar (Marauders of Chaos) - Horrors of the Underground
- Bartek (Beastmen Raiders) vs Klefi (Middenheimers) vs Necroduckey (Orcs & Goblins) - Last Orders
- Catachanfrog (Witch Hunters) vs Fantastory (Undead) - Traces to Emprise
- Skavenblight (Ogre Maneaters) vs Andrzej (Carnival of Chaos) - Traces to Emprise
Kupcy tym razem wybrali się do opuszczonej kopalni w poszukiwaniu jajek Wyrma. A ich przeciwnikiem byli... Kupcy Telchara.
Chciałem poeksplorowac podziemia, ale ponieważ trafiałem na same ślepe zaułki to jedynym wyjściem stała się walna bitwa w korytarzu.
Pomimo dysproporcji w bandach (+2 do underdogów) Telchar naklepał mi kupca i warlocka, na szczęście nic im sie nie stało. Kiedy jednak do wali kłączyli się mocniejsi moi bochaterowie siłą rzeczy musiał ustapic pola. choc moim zdaniem było by lepeij gdyby zrobił to jedną turę wczesniej.
Zatem strat żadnych, za to udało się uzyskać aż dwa jajka wyrma. Jedno się zepsiuło, a w drugim znalazłem uroczego familiarka.
Zasadniczo bardzo fajna bitwa. Szkoda jednak, że nie działo się wiele w scenariuszu, wyrma nie bylo, znalzłem tylko dwa jajka i powder keg.
Vercy
Na naszym stole orkowie wyskoczyli na małe piffko z beastmenami i najemnikami (dowodzonymi przez młodzież).
Po krótkich ustaleniach i przypominaniu sobie scenariusza, do tawerny mogło wejść max. 9 chłopa na warbandę - były 23 sztuki łącznie.
Zaczęło się całkiem nieźle - orkowie mieli solidną reprezentacje na parterze i pięterku. W piwnicy buło troszkę gorzej, tylko dwóch zielonoskórych tam zbłądziło (z czego jeden heroicznie bronił przejścia na parter aż do końca bitwy).
Beastmeni mocno zaczęli, błyskawicznie eliminując dwóch orków a potem... pat. nie trafił, trafił, nie zranił, trafił, zranił, ale wyszedł armor save - się to tak kręciło bóg wie jak długo. Szczęśliwie, na poddaszu orkowie radzili sobie naprawdę nieźle, pogonili najemników i ruszyli na pomoc pobratymcom z parteru. Jak tylko orkowie zaczęli się wlewać na parter, to dowódcy konkurencyjnych warband uznali, że pora wychodzić - bo chamstwa nie zniosą! I chwała im za to - pewnie klepanie trwałoby jeszcze dobrą godzinę.Podsumowując - dobra bitka, +2 CP, zerowe straty (jeden nob straci 2 bitwy, ale to nic. Do wyboru miał jeszcze chest wound). Eksploracja też była obfita: 4 wyrdstone'y i zdobyczny koń z ekwipunkiem (66 na eksploracji, bodaj). Koń naturalnie został "pożyczony" z przylegającej do tawerny stajni, jako rekompensata za rozwodnione piwo i kiepską obsługę.
Najemnicy i beastmeni też nie byli stratni. +2 exp za underdogi dla każdego, exploracja i minimalne starty ( najemnicy stracili 2 henchmenów a beastmeni nic).
Nie powiem, trochę szkoda najemników - warbandy z T3 mają mocno w plecy w Last Orders.
Necroduckey
Grałem z Romanem (undead) w "Traces to emprise". Nie rzucaliśmy na żadne random happenings.
Catachanfrog
Każdy przetrząsnął po 3 budynki z rezultatem: ja 8, Roman 7.
Undeadzi chowali się jak mogli w domkach więc moi wh nie pchali się do przodu. Przez kilka ruchów był stalemate - nikt się prawie nie ruszał dopiero gdy wszyscy dookoła skończyli grać zaczęły się walki wręcz. Roman ściągnął mi 2 flagellantów ja mu ghoula i może coś jeszcze (w strzelaniu wcześniej ściągnąłem nekromantę i ghoula). Bitwę skończyliśmy jej nie kończąc bo trzeba było lecieć.
Ej, chłopaki... zdobyłam 6 CP. 1 za granie scenariusza, 1 za szefa Chaosu OoA, 1 za 9 information points w scenariuszu i d3 za zdechłego na amen herosa Chaośników (rzut przy świadku).
W ogóle wtf.
Teraz już ogry mogą grać w Cathayan Borderlands bez strachu o wyżywienie - wieśniacy nawet nie wiedzą, kogo zapraszają do domu...Przyznam, że takiej masakry jak wczoraj się nie spodziewałam. Zagraliśmy spokojne Traces to Emprise. Miałam nadzieję, że ogry ku chwale Cesarza trochę przynajmniej natłuką Karnawał, czy raczej Adwent Chaosu, ale tego, co się działo nie przewidziałam.
Zaczęło się spokojnie - od przesłuchiwania wieśniaków. O dziwo, ogry dobrze sobie radziły zarówno po dobroci, jak i siłą. Nie bez wpadek, ale dobrze - na pewno lepiej niż truposze, które wzbudzały zdecydowanie mniejsze zaufanie. Karnawał Chaosu też sobie radził, choć niestety muszę przeprosić - dopiero teraz przypomniałam sobie, że jedynie herosi mogą przesłuchiwać (miałam wczoraj zaćmienie spowodowane brakiem drugiej, bardziej ogarniętej połówki - stąd zaniki pamięci krótkotrwałej). Akurat to w kontekście dalszych wydarzeń nie ma już znaczenia... Karnawał liczył sobie 12 chłopa, z czego połowę stanowiły demony. To akurat bardzo się ogrom nie podobało, zwłaszcza, że do pierwszej walki doszło, kiedy ogry były jeszcze mocno rozproszone. Nie pomógł fakt, że ściany jednego z budynków zaczęły wydawać przeraźliwe wrzaski, a dwóch maruderów Chaosu z oddali zaczęło już zmierzać do walki...
Delikatny, pełen elfiego uroku centaur Chaosu pił na umór, ale czas szaleństwa przypadł akurat na moment, kiedy siedział w kiblu i przesłuchiwał wieśniaków. Kiedy stamtąd wyszedł, oczywiście zgłupiał. Na szczęście zdał nawet na swoim Ld i udało mu się coś zadziałać w walce. Niewiele, bo niewiele, brutal zaraz go zaciukał. Zszedł też jeden młodzik, również od brutala.
W tym czasie hunter pruł z kuszy, ale bez skutku, za to kilka strzałów z ręcznej armatki nawet przyniosło jakiś efekt. Ta broń jest fajna, bo nawet, jak nie trafi, to strzela. Wprawdzie można się też samemu załatwić, ale to na szczęście się wczoraj nie zdarzyło. Za to jeden strzał trafił w kibel i przewrócił jednego z typów Karnawału. Tyle tego było, ale zawsze coś.
Walka wręcz wcale nie szła rewelacyjnie. Ogry miały umiarkowanego pecha, za to Karnawał radził sobie nieźle. Nurglingi wciąż rzucały save na 6+. Nie mam pytań. Największym zagrożeniem byli PB, ale jakoś udało się ich wyeliminować. Brutale napsuli dużo więcej krwi. W jednej chwili omal nie zdjęli mojego szefa. Musiałam wykonać desperackie szarże na jego oprawców, by zdążył przynajmniej przekręcić się na plecy. Ciężka zbroja go uratowała.
Ostatecznie, ponieważ w scenariuszu nie ma voluntary routów, zdawaliśmy oboje RT do końca. Niestety dla Karnawału, szef zszedł wcześnie, a nurglingi zdawały na Ld 10 cały czas. W efekcie musiała zejść cała banda, aby doszło do końca bitwy. To było dość smutne, bo w przeżywajkach połowa demonów się zdezintegrowała, jeden brutal zdechł na amen, a drugi wraz z mistrzem trafił na ring. Walki nie rozegraliśmy, bo nurglici stwierdzili, że jednak zaczną od nowa.
Ogry miały przyzwoitą eksplorację, wszystko przeżyło, jedynie młodzik musi opuścić następną bitwę z powodu zranionej nogi. Dwaj pozostali zarobili po awansie.
Skavenblight