Z "lekkim" opóźnieniem, ale jednak w końcu - lepiej wszakże późno niż wcale - mam przyjemność opowiedzieć parę słów o klubowym spotkaniu, które odbyło się 10 stycznia 2012, i na którym chwalebnie kontynuowaliśmy kampanię "noworoczną".
Na wstępie napiszę, iż - niestety, sam nad tym bardzo boleję - na spotkanie to zapomniałem zabrać aparatu, a mizerne fotki z komórki, nieliczne zresztą, są na tyle nieudane (z winy nie tyle samej komórki, co niezbyt dobrego oświetlenia w sali klubowej), iż nie ma sensu, bym zawracał nimi sobie i Wam głowę.
Zapraszam mimo wszystko do lektury krótkiej relacji z bitwy, jaką rozegrałem z Leszczem i jego Marienburgiem.